Dokonująca się niekontrolowana zmiana modelu ROD wymaga pilnej debaty Dla pewnej części ROD przestaje mieć znaczenie model ogrodu cichego i spokojnego. Zwłaszcza ogrody podmiejskie, a w miastach – te bliżej peryferii, przyciągają całorocznych użytkowników niskimi kosztami zamieszkania. Są oni więc działkowcami już tylko z tradycyjnej i formalnej nazwy, bo na pewno nie z racji mentalnej przynależności do PZD, którego podstawowych reguł prawnych przecież nie honorują. Na skutek rażącego złamania prawa to pierwsi na liście do wykluczenia z PZD. Skala narastającego i w swej istocie destrukcyjnego zjawiska stałego zamieszkiwania na działkach, przy równoczesnej pasywności organów PZD (same słowa się nie liczą) świadczy o poważnej chorobie organizacji. Organa PZD nie były w stanie -jak na razie - powstrzymać nasilającą się tendencję, która z czasem będzie bez wątpienia potęgować napięcia. Także działkowcy zapomnieli, że dotychczasowego modelu ogrodu, mającego zapewne swoje słabości, ale też jakże ważne zasadnicze atuty, nie dano raz na zawsze i należy o jego zachowanie na bieżąco dbać. Brak skutecznej reakcji na widoczne patologie zmienia ten model w sposób niekontrolowany i trudno uznać, że na lepszy. Kryterium oceny sytuacji powinno być zapewnienie w ogrodzie ciszy i spokoju, a nie zaspokajanie ludzkiej potrzeby posiadania (uwłaszczyć się, by mieć?). Dlatego też związkowa debata byłaby ważna dla utrzymania w 1,4 mln społeczności ROD poczucia demokracji i leży w jej interesie. Dobrą okazję stanowią rozpoczynające się obecnie doroczne walne zebrania sprawozdawcze ROD, które potrwają do końca kwietnia 2012 roku. Natomiast odwlekanie podjęcia szerokiej debaty w ROD-ach i w ogóle w PZD o niekorzystnych tendencjach sprawi, że organizację czeka kryzys wizerunku, pogłębiający się paraliż i w konsekwencji utrata znaczenia, a w ROD podziały wśród użytkowników. Dla części z nich ogród przestanie być pociągający jako miejsce rekreacji. Darwinizm społeczny musi mieć swoje ofiary. Postawmy na koniec nieśmiałe pytania: czy ROD ma służyć grupie uprzywilejowanych całorocznych użytkowników (zaniżone powinności i bezkarność za łamanie prawa), czy też powinien w sposób zrównoważony, w ramach wyznaczonych prawem, zaspokajać potrzeby i oczekiwania wszystkich, nie zezwalając na niszczenie podstawowych warunków jakości przebywania w Ogrodzie? Dlaczego obecność stałych mieszkańców w ROD ma być okupiona utratą spokoju i ciszy w Ogrodzie oraz przymusem tolerowania zachowań uprzykrzających rekreacyjny pobyt sezonowym działkowcom? Można odnieść wrażenie, że rośnie w takim Ogrodzie straszna żaba, którą za jakiś czas wszyscy użytkownicy działek będą musieli zjeść! Zdzisław Szkutnik, ROD ‘Leśny Barcinek’ - PZD Okręg Poznań |
|||