Prezes
Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego
w Białymstoku
Szanowny Panie Prezesie!
Tego właśnie się spodziewaliśmy. Pana pismo do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie niekonstytucyjności art. 24 ustawy o ROD spełniło niemal nasze oczekiwania.
Ku naszemu zdumieniu już prawie dwa miesiące żyliśmy w spokoju, jednak zastanawiała nas ta dziwna cisza wokół ustawy o ROD, więc po cichu czekaliśmy, co jeszcze nas spotka. Nie trzeba było czekać długo, aby się dowiedzieć. Oto kolejna instytucja prawna odkryła kolejną niezgodność z prawem w ustawie, która dotyczy działkowców.
Nie tak dawno kwestionował ustawę Rzecznik Praw Obywatelskich, potem Prezes Sądu Najwyższego, teraz - Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku. W takim tempie, jak ostatnio, rychło okaże się, że polski parlament nie ma bladego pojęcia o prawie, w szczególności zawartym w Konstytucji RP.
Okaże się również niezbicie, że na dochodzenie do tej prawdy, iż ustawy podejmowane przez posłów nie są konstytucyjne, potrzeba w naszym kraju życia może jednego pokolenia?
Właśnie 8 lipca br, minęło 5 lat od przyjęcia ustawy o ROD. Aż tyle lat potrzeba na stwierdzenie jej niezgodności z prawem? Gdzie byliście dotąd, Panowie Prawnicy? Nasze drugie pytanie brzmi: W czyim interesie działa WSA w Białymstoku po pięciu latach istnienia ustawy? W obronie czyich praw występuje? Chcemy też wiedzieć, gdzie byli ci ewentualni właściciele gruntów wtedy, gdy przekazywano je na ogrody działkowe? Dlaczego wtedy nie starali się o odzyskanie własności?
Odpowiedź jest prosta. Wtedy, trzydzieści, czterdzieści lat temu były to zaniedbane ugory. Innej ziemi działkowcy nie otrzymywali. Dobrze więc było spokojnie patrzeć, aż ktoś tę ziemię uprawi, zrobi z niej atrakcyjne i liczące się w cenie tereny, by teraz bez żenady wyciągać po nie rękę. Wreszcie - gdzie było prawo wtedy, gdy tę ziemię przekazywano na działki?
Chętnie się jej wtedy pozbywano, bo samorządy terytorialne zdejmowały sobie z głowy problem ziemi, na której zagospodarowanie nie miała pomysłów ani władza, ani rzekomi właściciele.
Chcemy w tym miejscu dobitnie stwierdzić - myśmy tej ziemi nie wyrywali. Została nam oddana bez warunków przez ówczesną władzę. Dlaczego, zdaniem WSA w Białymstoku, Polski Związek Działkowców i działkowcy mają ponosić konsekwencje decyzji, za które nie odpowiadają? Wreszcie - czy istotnie chodzi tu o zwrot ziemi właścicielom, czy może o załatwienie spraw „naciągaczy", którzy takie prawa odkupili? Ten temat już „ćwiczyliśmy" w innym rejonie kraju kilka lat temu, więc nic nas nie zdziwi.
Na koniec chcielibyśmy wypowiedzieć takie oto wrażenia wypływające z doświadczeń ostatnich lat. Czujemy się tak, jak władza nękana tzw. „włoskim strajkiem".
Szkoda tylko, że ta niezwykła skrupulatność różnyoh urzędów reprezentujących prawo nie jest wykorzystywana w życiu publicznym powszechnie, a skupia się głównie na badaniu konstytucyjności ustawy o ROD, co czyni to zjawisko zadziwiającym.
Wobec powyższego zwracamy się do WSA w Białymstoku z apelem o wycofanie z Trybunału Konstytucyjnego swego wniosku, gdyż jest on bezzasadny i niesprawiedliwy wobec PZD i działkowców.
Prezydium OZ PZD w Zielonej Górze
Zielona Góra, 20 lipca 2010 r.
« Powrót